człowieka, to znów zawracając, aby biec <br>przy jego nodze.<br><br> Awaru przetrwał dzień jak poprzednio, ułożywszy <br>się wśród gałęzi. Ruszył w drogę po <br>zupełnym zapadnięciu ciemności. Koło północy <br>złowił uchem szmer wody. Mogła to być niewielka rzeczka <br>lub strumień, w powietrzu nie było zapachu wilgoci. Wysuniętą <br>nogą badał, czy grunt nie opada. Teren jednak, przeciwnie, <br>jakby lekko się wznosił. Do dźwięcznych plusków <br>wody wmieszały się postukiwania i szmery, jakby szurgot <br>gałęzi, która płynąc popychana prądem, trze <br>o nadbrzeżne kamienie.<br><br>Nic nie widząc przed sobą, kierowany tylko dźwiękami, <br>Awaru napotkał twardą ścianę. Wiódł po niej <br>palcami od samej ziemi, słysząc tuż obok głowy