nie dosłyszałem. Pytam po raz drugi: "Proszę?", on powtarza, za każdym razem zdziwiony nieco i nastroszony, węsząc z mojej strony jakąś rebelię czy zdradę. Powtarzał jednak, starannie wymawiając sylaby, ale ja w dalszym ciągu nie rozumiałem. Ponieważ jednak zacząłem wstydzić się swej głuchoty, zacząłem potakiwać ze zrozumieniem, nie mogąc jednak opanować wypełzłej na twarz idiotycznej miny. Ta mina mogła wyglądać albo prowokacyjnie, albo ostatecznie mnie demistyfikować. Spadał płaszcz wieloletniego kłamstwa i stałem przed siwym mędrcem - jako ten, kim byłem od dawna - siwy oszust - idiota. On jednak nie wikłał się w takie szczegóły, zbyt był pogrążony w myślach, nie rezygnował tak szybko