Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 09.00
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
psami, gładził czule jej głowę i wycierał kawałkiem ligniny ściekającą po pysku ślinę. Nie dał mi jej nawet dotknąć, twierdząc, że Różyczka potrzebuje męskiego ramienia i tylko u niego na kolanach czuje się bezpiecznie. Po zabiegu nie pozwolił zostawić jej w lecznicy, tylko na własnych rękach zaniósł do domu i opiekował się czulej niż mną, kiedy dwa tygodnie wcześniej leżałam złożona ciężką grypą. A kiedy poszedł do pracy, a ja zostałam z psem w domu, dzwonił co dwie godziny z pytaniem, czy z Różyczką wszystko jest w porządku...
Agnieszka mówi, że właśnie te chwile, gdy obserwowała Roberta biegającego po domu z różnymi
psami, gładził czule jej głowę i wycierał kawałkiem ligniny ściekającą po pysku ślinę. Nie dał mi jej nawet dotknąć, twierdząc, że Różyczka potrzebuje męskiego ramienia i tylko u niego na kolanach czuje się bezpiecznie. Po zabiegu nie pozwolił zostawić jej w lecznicy, tylko na własnych rękach zaniósł do domu i opiekował się czulej niż mną, kiedy dwa tygodnie wcześniej leżałam złożona ciężką grypą. A kiedy poszedł do pracy, a ja zostałam z psem w domu, dzwonił co dwie godziny z pytaniem, czy z Różyczką wszystko jest w porządku... <br>Agnieszka mówi, że właśnie te chwile, gdy obserwowała Roberta biegającego po domu z różnymi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego