przepędzić!<br>- Bez urazy, panie Houvenaghel - zmitygował się Windsor Imbra. - Ale prawo za nami! Obecny tu Bonhart przyobiecał Falkę panu baronowi Casadei. Słowo dał. Niechże się z danego słowa wywiąże!<br>- Leo? - Houvenaghel zatrząsł policzkami. - Wiesz, o czym on gada?<br>- Wiem i rację mu przyznaję - Bonhart wstał, niedbale machnął ręką. - Nie będę oponował ani czynił subiekcji. Dziewczyna ot, gdzie, wszyscy widzą. Komu wola, niech ją bierze.<br>Windsor Imbra osłupiał, warga zadrgała mu silnie.<br>- Że jak?<br>- Dziewczyna - powtórzył Bonhart, mrugając do Houvenaghela - jest dla tego, kto ją zechce z areny zabrać. Żywą lub martwą, podług gustu i smaku. <br>- Że jak?<br>- Psiakrew, pacjencję tracę pomału