Typ tekstu: Książka
Autor: Górska Halina
Tytuł: Druga brama
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1935
nie otrzymawszy odpowiedzi, westchnęła:

- Nieszczęście moje z takim mrukiem! - I okryła
ją starannie pierzyną.

Adeli sprawiło to ulgę. Nie, żeby jej było zimno,
ale to, że matka ją okrywa. Usnęła natychmiast.


A następnego dnia wstała już znowu taka jak zwykle,
od rana do wieczora zajęta pracą i dziećmi, milcząca
i opryskliwa.

Następnej niedzieli poszła do wskazanego jej przez policjanta
"urzędu". Ale w niedzielę urząd był zamknięty.


Zabierała więc codziennie dzieci i wędrowała razem
z nimi, uginając się pod ciężarem Jaśka, ledwie
trzymając się na nogach ze zmęczenia.

Nie chciano z nią rozmawiać. Przychodziła cierpliwie.
Długo. Tydzień. Dwa. Trzy.

Aż pewnego dnia
nie otrzymawszy odpowiedzi, westchnęła: <br><br>- Nieszczęście moje z takim mrukiem! - I okryła <br>ją starannie pierzyną. <br><br>Adeli sprawiło to ulgę. Nie, żeby jej było zimno, <br>ale to, że matka ją okrywa. Usnęła natychmiast. <br><br><br>A następnego dnia wstała już znowu taka jak zwykle, <br>od rana do wieczora zajęta pracą i dziećmi, milcząca <br>i opryskliwa. <br><br>Następnej niedzieli poszła do wskazanego jej przez policjanta <br>"urzędu". Ale w niedzielę urząd był zamknięty. <br><br><br>Zabierała więc codziennie dzieci i wędrowała razem <br>z nimi, uginając się pod ciężarem Jaśka, ledwie <br>trzymając się na nogach ze zmęczenia. <br><br>Nie chciano z nią rozmawiać. Przychodziła cierpliwie. <br>Długo. Tydzień. Dwa. Trzy. <br><br>Aż pewnego dnia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego