można powiedzieć, adialogiczną, książką, która zawiera zbiór monologów, w każdym razie dwa monologi zasadnicze. I gdyby zbiór ten obrazował wnętrze człowieka, to by znaczyło, że człowiek sam jest schizofreniczną postacią, w której nie powiązane ze sobą części monologują ze sobą; właśnie nie rozmawiają, tylko monologują. Otóż jestem tutaj chyba większym optymistą, sądzę, że istnieje możliwość dialogu między różnymi postawami czy stylami myślenia, na przykład naukowym i religijnym. I w tym dialogu można być może wspólnie zobaczyć coś, czego się przedtem osobno nie widziało. Wydaje mi się, że ta dialogiczna koncepcja rozumności jest Kołakowskiemu w istocie obca.<br> I jeszcze ostatnia sprawa, Kołakowski