w czarnym płaszczu zbliżał się do mnie. Ten cień rósł, potężniał i wówczas rzuciłem się do ucieczki. Wybiegłem na ścieżkę, pędziłem co tchu, jednak za sobą wciąż słyszałem odgłos zbliżającej się pogoni. W pewnej chwili doszedł mych uszu dźwięk podobny do tego, jaki się słyszy, gdy ktoś otwiera butelkę z oranżadą lub piwem. Zrobiło mi się duszno, miałem uczucie, że żołądek podchodzi mi pod gardło i zaraz zacznę wymiotować. Przystanąłem i, czując, że zaraz upadnę, przyklęknąłem. Potem już nic nie pamiętam.<br>Jak długo leżałem na ścieżce, tego oczywiście nie wiem. Chłopcy twierdzą, że nie więcej niż kilka minut. Bo tyle czasu