rozjaśniało pomieszczenie. Przysiadła na obitej złotawym pluszem kanapie. Wstała, zdjęła z łóżka kapę, przykryła się nią, opierając głowę o wałek. Świetnie. Rozkosz wyciągniętych stóp, miękko. Zapadała już w pierwszy sen, gdy poczuła pod kapą niewielkie, żywe ciepło. Ocknęła się wzruszona. Irenka? Dziecko przybiegło do matki, chce być z nią. Dość oschła z natury, teraz potrzebuje opieki, pieszczoty. Wyciągnęła rękę, aby mocniej przygarnąć córeczkę. Ale to nie była Irenka. Foksterier Kizio nareszcie wrócił na swoje miejsce, do pokoju, w którym spędził najszczęśliwsze chwile psiego życia, na kanapę. Polizał ją w policzek. Łzy spłynęły po twarzy. Czy pies wzrusza mnie bardziej niż własne