Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
było umówione, że pierwszego dnia pośpieszamy ostro, aby prędzej do gór. Aż furczało i kamyki leciały spod nóg osła na wszystkie strony. I Diego miał rozwiane włosy. Ciągle spoglądaliśmy po sobie, dziwiąc się i śmiejąc, że tak jedziemy, śnię może - myślałam, a Diego był znowu jasny, jak promień, i te osiołki wesołe. Szczerze powiem Wielebnym Ojcom: raz tylko pocałował mnie po drodze, kiedyśmy osły poili.
Było mi to przykre.
Nie broniłam się, ale było mi to przykre.
Nic nie powiedziałam. On powiedział: - Po tamtej stronie to już... - Rozumiałam, że po tamtej stronie gór. Chciał jakby coś więcej powiedzieć, ale na tym
było &lt;page nr=6&gt; umówione, że pierwszego dnia pośpieszamy ostro, aby prędzej do gór. Aż furczało i kamyki leciały spod nóg osła na wszystkie strony. I Diego miał rozwiane włosy. Ciągle spoglądaliśmy po sobie, dziwiąc się i śmiejąc, że tak jedziemy, śnię może - myślałam, a Diego był znowu jasny, jak promień, i te osiołki wesołe. Szczerze powiem Wielebnym Ojcom: raz tylko pocałował mnie po drodze, kiedyśmy osły poili.<br>Było mi to przykre.<br>Nie broniłam się, ale było mi to przykre.<br>Nic nie powiedziałam. On powiedział: - Po tamtej stronie to już... - Rozumiałam, że po tamtej stronie gór. Chciał jakby coś więcej powiedzieć, ale na tym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego