przejeżdżam tymi ulicami, jest tylko jakimś niedopatrzeniem czasowo-przestrzennym, doganianiem zdarzeń dawno dokonanych. Plac Teatralny. Leżąc na wielkiej kanapie w stołowym pokoju oglądam czerwony album, na którym wypisane jest złotymi literami Album Warszawy. Fotografia jest zła. Teatr Wielki wygląda jak jakieś ruiny. Z tramwaju wyprzężono konie. Zegar na ratuszu wskazuje ósmą, ale nie widać ludzi, którzy by śpieszyli do teatru. Ale, ale. Przecież to jest ta wojna, a nie tamta. Ta? To znaczy która? Rosyjsko-japońska? Nie, a może prusko-francuska? Czy też po prostu wojna napoleońska? Ależ nie, to jest ta wojna. Która? No, ta wrześniowa. Przepraszam, nie znam. Przewracam