Pani Linsrumowa wybiegła spiesznie ze sklepu, powtarzając szeptem:<br>- Ty bezwstydny, bezwstydny, ile wstydu najadłam się przez ciebie! Za nią wyszedł na powietrze smutny pan Skierś, któremu dzień dzisiejszy dziwnie się nie układał. Rozejrzał się dokoła, jakby szukając życzliwej pomocy i zrozumienia u bliźnich, za czym westchnął ciężko kilkakroć i ruszył osowiałym krokiem ulicą Młynową. Żołnierze armii Dolnych Młynów, spostrzegłszy charakterystyczną postać znanego rzemieślnika, jęli się trącać łokciami, a któryś krzyknął nawet za nim:<br>- Skierś, pokaż pierś! Trzeźwy i przygnębiony, szewc puścił płazem niesmaczną zaczepkę. Szedł środkiem drogi, zastanawiając się intensywnie nad sposobami ugaszenia całodziennego pragnienia. Pani Linsrumowa zatrzymała się tymczasem przed