ma,<br>i wyciągnęła do mnie rękę, poczułem tętniącą wzburzoną krwią jej dłoń na twarzy, oboje podnieśliśmy się z klęczek i zostawiając rowery (nie obawialiśmy się, że na tym pustkowiu może nam je ktoś zabrać), trzymając się za ręce, jak dzieci, podbiegliśmy do kępy niewysokich gęstych krzewów i nie zważając na ostre kolce, wpełzliśmy między nie, i znaleźliśmy spłacheć suchej, pachnącej sianem trawy, położyliśmy się w cieniu i Sonia spytała:<br>- Czy całowałeś się już kiedyś z dziewczyną, Drzejku?<br>a gdy potrząsnąłem głową, zawstydzony, bo to nie była prawda, bo wyparłem się Sary i Ani, Ludki i Marusi, pochyliła się nade mną, tak