grom padł na środku podwórza, nie uczyniłby <br>większego wrażenia! <br><br>Wszystkie dzieci stłoczyły się w jednej chwili wokół <br>mnie. Nawet Adela po raz pierwszy, od czasu gdy ją znałam, <br>raczyła odwrócić głowę. <br><br>- Kiedy?! Gdzie?! Jak?! - padały ze wszystkich stron <br>okrzyki. <br><br>- Wczoraj o dwunastej w nocy! Zjechali złotą karetą, <br>wybitą białym aksamitem... - oświadczyłam tym <br>samym pewnym i stanowczym głosem. <br><br>Szumiało mi w uszach, serce waliło we mnie jak dzwon <br>na trwogę, a gardło było suche jak drewno: w tej chwili <br>wiedziałam przecież, że kłamię, że kłamię <br>bezczelnie, głupio, nieprawdopodobnie!... <br><br>A jednocześnie czułam, że jeśli tylko ktoś będzie <br>miał choćby najdrobniejszą wątpliwość co do