nieobliczalni, a ja nie miałem gdzie się schronić ani dokąd uciec...<br>i nagle wpadła mi do głowy zbawienna myśl: przykucnąłem i przysiadłem na piętach przy ścianie, z opuszczoną głową, opartą na dłoniach: z tą swoją czarną, kudłatą grzywą nie różniłem się wcale od tutejszych wyrostków, a w zapadających ciemnościach biczownicy, oszołomieni uniesieniem, nie mogli dostrzec, że różnię się od nich strojem,<br>i mijali mnie, i owionął mnie odór ich potu i krwi, i słyszałem z bliska chrzęst łańcuchów i świst biczy;<br>nie zwrócili na mnie uwagi, odetchnąłem jednak z ulgą dopiero wówczas, gdy weszli na dziedziniec pobliskiego meczetu, skąd długo jeszcze