uroniwszy łzę nad skargą kadeta w mikołajewskich akselbantach - Róża miała zwyczaj z westchnieniem i ze zmarszczką na czole przedkładać rozmówcy sztambuch. Sztambuch także. Że oto przetrwali, nie wynarodowili się, nie zmoskalili. O... słaba dziewczynka - sierota, <page nr=22> na nędznym weterańskim chlebie, nie ugięła się. I w tej swojej biedzie i sieroctwie warowała, oszukiwała, przyczajała się przed władzą, póki nie porosła w pierze i nie uciekła wrogom. A potem - tak, pracowała dla kraju. Całe życie pracowała dla kraju. Owo "pracowała" Róża wymawiała z patosem, który miał przesłaniać jej obrzydzenie do krecich, łachmaniarskich "prac", tak przecież szanowanych przez prelegentów, autorów i dobrze myślącą opinią. <br>Róża