prężnym, nieomal tanecznym wystukiwała na płytach chodnika swą pewność - pewność czego: że go ma? Że winien jej wdzięczność do grobowej deski? - i z głową uniesioną, dumna czy rozmarzona, słuchała, a może tylko udawała, że słucha tego, co jej Szczęsny dla przykładu klarował o "Tomaszowskiej" !<br>Ożywił się, zacietrzewił na wspomnienie tego oszustwa. Głos mu drgał hamowaną pasją: - Taka jest ich, psiamać, <page nr=271> <br>ponadklasowość! - posykiwał szyderstwem. - Sprawiedliwość, świętych z rządem obcowanie, co?<br>A Madzia na to :<br>- Czy warto tak się przejmować? Niech pan spojrzy, jak tu ładnie!<br>Zostawili już za sobą końską jatkę Chabały, domy ostatnie, studnię narożną, zanurzając się w miejski zagajnik, gdzie