do białości <br>metalowym obramowaniu płyty kuchennej. Zgrzytnęło ostro <br>i iskrząco.<br>Cichy śmiech zadowolenia nie zagłuszył głosu za plecami, <br>w otwartych teraz szeroko drzwiach kuchni.<br>Gruba stała jak niemy, pełen grozy żywy obraz do szkolnego <br>przedstawienia. Błyszczące żółtymi blaskami oczy <br>miała wlepione w twarz Adama, w trzymany przez niego nóż, <br>w otwarte okno, którym mógł wyskoczyć, w podłogę, <br>pod którą mógł przecież zniknąć - wszędzie. <br>Oczy siedmiogłowego smoka z bajki wieczoru, kiedy elektrownia <br>wyłącza prąd i w sypialni maluchów nie można <br>zapalić światła, by przerwać zły czar.<br>- No i co? - wycedziła słowa jak przez zardzewiałe <br>sitko; Adamowi wydawało się, że zapachniało bagienną, <br>stojącą