Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Do widzenia... Pawlik, słyszałeś, co powiedziałam?

Wyprowadziła chłopców do kuchni. Zostałem w pokoju sam. Wziąłem jedną z nadgryzionych przez Kazię czekoladek i wyszedłem zatrzaskując za sobą drzwi.

Po egzaminie piśmiennym z matematyki znowu poszedłem do Kazi. Po drodze od ulicznej kwiaciarki kupiłem pęczek konwalii. Zadzwoniłem raz, drugi, trzeci. Nikt nie otwierał.

Przecież sama zaproponowała, żebym przyszedł - rozmyślałem w drodze do domu. - Natalia Gieorgiewna miała rację: chłodna, wyrachowana kobieta. Chodzi jej tylko o maszyny do pisania... O zarobki Alioszy... Wynajęła letnisko w Pliutach. Kupiła sobie jedwabny szlafrok... O, nie! To nie jest Natasza Rostowa... Co pawiedziałby o niej Wania albo Pluj? Gdzie
Do widzenia... Pawlik, słyszałeś, co powiedziałam?<br><br>Wyprowadziła chłopców do kuchni. Zostałem w pokoju sam. Wziąłem jedną z nadgryzionych przez Kazię czekoladek i wyszedłem zatrzaskując za sobą drzwi.<br><br>Po egzaminie piśmiennym z matematyki znowu poszedłem do Kazi. Po drodze od ulicznej kwiaciarki kupiłem pęczek konwalii. Zadzwoniłem raz, drugi, trzeci. Nikt nie otwierał.<br><br>Przecież sama zaproponowała, żebym przyszedł - rozmyślałem w drodze do domu. - Natalia Gieorgiewna miała rację: chłodna, wyrachowana kobieta. Chodzi jej tylko o maszyny do pisania... O zarobki Alioszy... Wynajęła letnisko w Pliutach. Kupiła sobie jedwabny szlafrok... O, nie! To nie jest Natasza Rostowa... Co pawiedziałby o niej Wania albo Pluj? Gdzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego