się obok. Na łąkę. Łąkę, którą porastała soczysta, zielona<br>trawa. Tam pasły się owce. Na czele stada stał wielki baran z<br>odstającymi, zakręconymi rogami. Oglądał się za siebie. Patrzył na<br>swoje podopieczne.<br><br> Po jakimś czasie, już wreszcie całkiem wyraźnie, usłyszała wokół<br>siebie ciche pobekiwania owieczek i szczekanie biegającego koło nich<br>owczarka, bielutkiego jak śnieg.<br><br> - No trudno, przyjdźcie później, skoro się nie da inaczej. Ale nie<br>później niż o piątej, dobrze? Ja was też pozdrawiam i do zobaczenia.<br> Marzena odłożyła słuchawkę.<br> - Mamo, kto to był?<br> - To była mama Henia.<br> - No i co, nie mogą przyjść na czwartą? - dopytywała się Helenka.<br> - Nie mogą