wypluwało świetliste szyny i w hali robiło się jasno jak w południe. Wierzyłem, że tuż za widnokręgiem z wiekowego snu budzi się potwór, który zasłania trzecią część nieba, a huk jest odgłosem niszczenia miasta, miażdżenia bloków, rwania trakcji, zapadania się tuneli i mostów. Z całych sił wtulałem się w matkę, owijałem się wokół niej jak nić, przędza, czasem chowałem w ciemnym, ciasnym kącie w ostatnim pokoju, pewien, że tam mnie bestia nie dosięgnie. <br>Po jednej z takich nocy, pełnej groźnych pomruków i dudnienia, nad ranem zawyły wszystkie syreny, a ojciec z niepokojem w głosie oznajmił, że mamy stan wojenny i nie będę