w kieszeniach i w wielkich łapach Felka, a ja sięgnąłem po drobne monety: pomarańcze rzeczywiście okazały się tanie, bardzo tanie, sprzedawcy nie kłamali, chyba dziesięć za piastra, podczas gdy pakowane, każdy w oddzielną bibułkę, ziemniaki kosztowały ponoć dziesięć razy drożej,<br>i teraz nie mogliśmy już rozmawiać, rozdzieraliśmy, nie obierając ich, owoce i wgryzaliśmy się w miąższ, i wysysaliśmy sok, który ściekał nam po palcach i po brodach, ale słońce natychmiast go osuszało, i spostrzegłem, że Felek mi się przygląda, jakby coś podejrzewał, więcej: jakby wiedział o tej mojej wycieczce w przebraniu, o tym, że pestka Hermie to nikt inny - tylko ja