i zorane pola. Muły szły leniwie, chwilami przystawały; zniecierpliwiony woźnica cmokał i gniewnie pociągał za lejce. Kalias, wtulony w róg wózka, ukradkiem przyglądał się swemu nowemu panu. Język mu zesechł i pragnienie paliło tak dotkliwie, że nawet nie odczuwał głodu.<br>Po obu stronach drogi ciągnęły się grobowce, nieliczne w kształcie ozdobnych kapliczek, inne skromne, opatrzone tylko płytą marmurową lub pomnikiem. Niektóre były otoczone ogródkiem, by dusza zmarłego miała miejsce na przechadzki. Przywilej bogactwa decydował i o wygodach pośmiertnych.<br>Mimo popołudniowej pory ruch na drodze panował ożywiony. Mijali bogate pojazdy możnych, wózki ręczne i konne, pieszych, oddziały żołnierzy maszerujących ku miastu.<br>W