chwili, gdy go właśnie zdejmowała z patelni - do kuchni wszedł Grzegorz, z rozwianym włosem i oczami lśniącymi zza szkieł szlachetnym ogniem naukowym. Najpierw się schował na widok obcej kobiety, albowiem był tylko w spodniach i podkoszulku, a potem zaraz rozpoznał w obcej kobiecie Kreskę i wszedł do kuchni z powrotem, oznajmiając, że chyba zjadłby coś smażonego.<br>Gabrysia podała mu swojego "Cyklopa", uspokajając go, że może jeść śmiało, bo ona sobie przecież może usmażyć następne jajko na grzance - po czym zajrzała do lodówki i stwierdziła, że jajek już nie ma, ani jednego, i odtąd jej największym zmartwieniem było: jak nie ujawnić przed