z twoimi niebami. Miejsce, podziemia Belowskiego! - ekscytował się Północny, wpychając brutalnie głowę Zygmunta w szczelinę muru.<br>Przed ekranem niemowlęta wyciągały główki do powiększonych piersi, łon, krągłych pośladków, policzków, łydek i brzuchów. Obraz za obrazem, ciało za ciałem, kawałek za kawałkiem. Przewracały się na plecki i brzuszki, wspierały na rączkach i pac na podłogę. I płacz, odruch bezbronny. Byle dostać się do tych części matek, zbawiennych ciał... Zachłannie! Główka do piersi kojącej! Buzia do życiodajnego sutka! Brzuszek do bioder bezpiecznych! Główka do łona snów! Czas cofał się nieodwołalnie. Niemowlęta płakały w świetle przeskakujących kadrów - śluz zaczął pokrywać ich skórę. A z brzuszków