niej zapomnieć, nie odstępowała nas na krok i papiskując od czasu do czasu, uśmiechała się do mnie przymilnie.<br><br>Gdy przyszła pora obiadu i wszyscy usiedli do stołu, pobiegłem na pięterko do pokoju Poliny i tam, oglądając się co chwila jak złodziej, zacząłem szperać w jej rzeczach. Złapałem jakiś kawałek aksamitki pachnącej perfumami "Coeur de Jeanette", obgryziony ołówek i amatorską wyblakłą fotografię Poliny w krótkim kożuszku, na łyżwach.<br><br>Przed wieczarem, odprowadzeni przez Marię Mojsiejewnę, Zinoczkę, Raisę oraz całą rodzinę Firków, pojechaliśmy trzema dorożkami na stację. Nora biegła z tyłu wywieszając język to na jedną, to na drugą stronę. Po drodze zatrzymywała się