Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
rankę na dłoni, w dziurę po gwoździu.
I nie znalazłeś sposobu, żeby je stamtąd wyciągnąć szydłem cieniutkim, drucikiem rozpalonym do czerwoności, jakim się wyciąga duszę struchlałą z panienki sprzedanej bogatemu wdowcowi.
Którejś niedzieli wpadłem do izby z takim wrzaskiem, z takim drzwi trzaskaniem, z takim zapomnieniem dusznym, żem słowa przez pacierz cały nie mógł wyrzec, że je już mam, że je zdybałem.
Akurat tej niedzieli na lipach podworskich, rosnących koło drogi, spotkałem kilka rojów pszczelich.
Oblepiły one całe gałęzie, huczały jak basetle i zbierać się dały gołymi rękami, nawet bez okadzania dymem.
Zebrałem je też w parciane worki, powsadzałem do uli
rankę na dłoni, w dziurę po gwoździu.<br> I nie znalazłeś sposobu, żeby je stamtąd wyciągnąć szydłem cieniutkim, drucikiem rozpalonym do czerwoności, jakim się wyciąga duszę struchlałą z panienki sprzedanej bogatemu wdowcowi.<br> Którejś niedzieli wpadłem do izby z takim wrzaskiem, z takim drzwi trzaskaniem, z takim zapomnieniem dusznym, żem słowa przez pacierz cały nie mógł wyrzec, że je już mam, że je zdybałem.<br> Akurat tej niedzieli na lipach podworskich, rosnących koło drogi, spotkałem kilka rojów pszczelich.<br> Oblepiły one całe gałęzie, huczały jak basetle i zbierać się dały gołymi rękami, nawet bez okadzania dymem.<br> Zebrałem je też w parciane worki, powsadzałem do uli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego