a mimo to nie mogłem<br>oprzeć się wrażeniu, że słyszę dochodzące z nich szepty pacierzy. Pan<br>wsparł łokcie o pulpit i złożywszy twarz w rozpostartych dłoniach, tak<br>zastygł. Nie wydawało mi się jednak, żeby się modlił. Toteż bez<br>przeżegnania się, żeby nic po mnie nie poznał, zacząłem w myślach mówić<br>pacierz za chorego ojca, zgodnie z przykazaniem matki, żebym zawsze<br>zmówił pacierz za chorego ojca, ilekroć znajdę się w kościele. Sam po<br>sobie bym nie poznał, że się modlę, nie pozwoliłem bowiem słowom<br>wydostać się na wargi, a jeszcze pilnowałem się, żeby i w myślach nie<br>za głośno szemrały, i parę