ją zabolała.<br><br>Sto mil w promieniu nie ma znachora,<br>A kurza noga chora i chora,<br><br>Krwawiła nocą, gniła o świcie,<br>Krwawiąc i gnijąc straciła życie.<br><br>W żmudnych majaczeń i w snów natłoku,<br>Leży chałupa na prawym boku,<br><br>Oknem zagląda pomiędzy chmury,<br>Do Boga sięga ponad lazury,<br><br>Za nową nogę mówi pacierze:<br>"Zmiłuj się, Boże, niech tak nie leżę,<br><br>Jestem chałupą, nie żadnym sprzętem,<br>Zmiłuj się, Boże, w swem sercu świętem!"<br><br>Bóg snać wysłuchał tej jej modlitwy,<br>Wręcz ją doleciał tętent gonitwy,<br><br>Coś biegnie do niej poprzez rozłogi,<br>Patrzy z podziwem: nic - tylko nogi,<br><br>Podbiegły do niej z dziwnym pośpiechem,<br>Jak gdyby