z kawiorem... Co tam z kawiorem! Z ostrygami!... nie była Lesiowi potrzebna. Teraz grzmiały mu w uszach fanfary i upajało zdumiewające powodzenie. Zielone stoły i kulka ruletki wywietrzały mu wreszcie z głowy i znikły sprzed oczu. Rozglądając się wokół nieco przytomniej, dostrzegł zasadnicze źródło zainteresowania współtowarzyszy walki: najpierw konie na padoku, a potem konie na torze. Dumny, przejęty, szczęśliwy, patrzył z góry na lśniące końskie zady i nawet powoli zaczął sobie kojarzyć numery, zawieszone pod siodłami, z numerami na zakupionych biletach. Nie wiedział tylko, dlaczego tych numerów jest dwa, co niewątpliwie oznacza, że gra na dwa konie naraz, skoro przez całe