Uczył niemieckiego, nie spuszczał z oka na zdjęciach, mnie, która nie ma zwyczaju spojrzeć do lustra ani razu podczas całego dnia zdjęciowego i nienawidzi poprawiających charakteryzatorów, uważając, że przeszkadzają mi w pracy.<br>Za to wysłuchiwałam godzinnych relacji z codziennych rozmów telefonicznych z "mężem" - przyjacielem, przychodziłam w nocy wezwana, żeby wyjąć pająka z hotelowej pościeli, leczyłam w przeziębieniu, bez zmrużenia oka gryzłam ofiarowaną, jedzoną właśnie przez niego, czekoladkę, pozwalałam się malować wiecznie rozkrwawionymi od obgryzania skórek palcami, jednocześnie umierając ze strachu, że się być może zarażam AIDS (idiotka).<br>Szuszu okazał się najlepszym, najofiarniejszym, posiadającym największą godność osobistą człowiekiem w całej ekipie, a