Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
powtarzając: "Tak, tak..." A nigdy nie wymieniliśmy najlżej znaczącego uścisku ręki, nigdy nie padło między nami niejasne słowo ani niejasne spojrzenie.
Pewnego dnia przybiegła do mnie Janka trochę podniecona:
- Dostałyśmy z matką zwolnienie! Wyjeżdżamy dziś po południu.
Krótką chwilę milczałem.
- Brawo. Winszuję ci. Cieszysz się?
- No pewnie.
- Może ci pomóc pakować rzeczy?
- Nie, dam sobie sama radę... No to... pożegnajmy się...
- Niech cię Bóg prowadzi...
- Bądź zdrów...
Nie zobaczyłem więcej Janki. Kiedy odjeżdżała, leżałem na górze na łóżku i czytałem książkę...
Lato się skończyło. Nadeszła jesień. Suche liście szeleściły po podwórku. Nastały długie wieczory. W międzyczasie umarł Roullot. Zanim jeszcze na
powtarzając: "Tak, tak..." A nigdy nie wymieniliśmy najlżej znaczącego uścisku ręki, nigdy nie padło między nami niejasne słowo ani niejasne spojrzenie.<br>Pewnego dnia przybiegła do mnie Janka trochę podniecona:<br>- Dostałyśmy z matką zwolnienie! Wyjeżdżamy dziś po południu.<br>Krótką chwilę milczałem.<br>- Brawo. Winszuję ci. Cieszysz się?<br>- No pewnie.<br>- Może ci pomóc pakować rzeczy?<br>- Nie, dam sobie sama radę... No to... pożegnajmy się...<br>- Niech cię Bóg prowadzi...<br>- Bądź zdrów...<br>Nie zobaczyłem więcej Janki. Kiedy odjeżdżała, leżałem na górze na łóżku i czytałem książkę...<br>Lato się skończyło. Nadeszła jesień. Suche liście szeleściły po podwórku. Nastały długie wieczory. W międzyczasie umarł Roullot. Zanim jeszcze na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego