u siebie nowego ambasadora, Japończyka. Ferenz na mieście. Pustki, nie ma nikogo.<br>- A co jest - zapytał drwiąco - poza odwołaniem mnie?<br>- Muszę z tobą pomówić. Nie masz prawa oskarżać mnie. Ty nic nie wiesz. Istvan, czy ty wracasz? Przepraszam, że cię tak pytam, ale od tego zależy, jak się zachowasz... Nie pal za sobą mostów. Przyjedź, jest tu twoja pensja, szkoda żeby przepadła, przyda ci się. Rupie wymienisz na funty. Dla głupiego gestu nie daj się oskubać, bierz, co ci się należy.<br>- Na to mam zawsze czas. Jadę do Starego.<br>- Bądź ostrożny. On ciebie nie znosi - szepnęła, a potem dodała pospiesznie: - on