Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Cieślik
Tytuł: Śmieszni kochankowie
Rok: 2004
a zimą uchylałem drzwi. Nie wiem dlaczego, ale to jej granie jakoś mi się kojarzyło z naszą katedrą, zwłaszcza w słoneczny dzień. Ale ona nigdy nie chodziła do katedry. Często w niedzielę, kiedy wychodziłem z domu, widziałem ją, jak siedzi w szlafroku w tym swoim ogromnym oknie, popijając kawę i paląc papierosa. Uśmiechała się wtedy do mnie, jeśli mnie zauważyła, i kiwała ręką. Ale najczęściej nie zwracała na mnie ani na przechodzących ludzi uwagi. Ze swojego pierwszego piętra patrzyła na twierdzę i katedrę. Była smutna i zmęczona. Nic w tym zresztą dziwnego, bo w soboty wesołe towarzystwo siedziało prawie do rana
a zimą uchylałem drzwi. Nie wiem dlaczego, ale to jej granie jakoś mi się kojarzyło z naszą katedrą, zwłaszcza w słoneczny dzień. Ale ona nigdy nie chodziła do katedry. Często w niedzielę, kiedy wychodziłem z domu, widziałem ją, jak siedzi w szlafroku w tym swoim ogromnym oknie, popijając kawę i paląc papierosa. Uśmiechała się wtedy do mnie, jeśli mnie zauważyła, i kiwała ręką. Ale najczęściej nie zwracała na mnie ani na przechodzących ludzi uwagi. Ze swojego pierwszego piętra patrzyła na twierdzę i katedrę. Była smutna i zmęczona. Nic w tym zresztą dziwnego, bo w soboty wesołe towarzystwo siedziało prawie do rana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego