kręgu Pałacu Błękitnego - jego rozległych oficyn i zabudowań, miało swój wspaniały, jakby się teraz rzekło, mikroklimat. Dom, w którym mieszkali rodzice i dziadkowie przylegał do obszernego dziedzińca, ze stajniami i wozowniami, na którym panował nieustanny ruch ekwipaży: kolas, bryk, karet, powozów. Tu tętniło też życie rodzin pracowników Ordynacji i służby pałacowej. O tym właśnie dziedzińcu opowiadała mi kiedyś mama, już pod koniec swego życia, z talentem narracyjnym, który mnie wręcz zaskoczył. Opowiadała o losach i karierach ludzi, którzy tam się rodzili i żyli, jak choćby syn kamerdynera hrabiowskiego Gały - późniejszy biskup polowy Gall. Może to przeczucie nadchodzącej śmierci sprawiło, że w