udało. Pukam. Jakaś babka, nawet sympatyczna, mówi, że sprawdzi. Patrzy w fiszki i z rozbrajającym uśmiechem stwierdza, że nie dostanę tych dokumentów, że powinienem iść do kierowniczki, bo tylko ona może je wydać. Cały się już spociłem po tych kolejkach i piętrach. Znowu pukam, nikogo nie ma. Chce mi się palić. Wyciągam paczkę i zapalniczkę, no i co. Oczywiście stoję pod zakazem. Przekreślony kiep. Aż mi się w środku gotuje. Ja to nic, bo nagle do mnie dociera, że taki na oko siedemdziesięcioletni facet, siedzący obok, od paru minut wyzywa urzędniczki od kurew. Co za miejsce. Przychodzi kierowniczka, ale z jakąś