pan ordynarny.<br>- Ależ, Luciu!<br>- Nie miałem zamiaru szanownej pani obrazić.<br>- Nie, widziałam to po pańskich oczach. Michał, w tej chwili wychodzimy stąd, w tej chwili. Ale panowie znają lokale, nie ma co. Straszne. <page nr=112> <br>Nie pomogły perswazje. Pani Bove była przekonana, że ją rozmyślnie obrażono, i wszyscy musieli ubrać z powrotem palta, aby wyjść. Na ulicy poczęto się naradzać, gdzie pójść.<br>- Nigdzie nie pójdę, nie jestem usposobiona. Michał, idziemy do domu.<br>Dała się wreszcie uprosić przez męża, aby wejść na krótko "Pod Wiechę". Zaczęli pić i gawędzić, bez żadnych już przeszkód pani Bove.<br>Po kilku kieliszkach Bove zaczął opowiadać, po raz tysiączny