Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
żarliwie, z głową opuszczoną na piersi. Znów było cicho, czasem trzasnął jakiś mebel. Czas wlókł się opieszale, przygnębiająco. Zazgrzytał klucz w zamku. Wróciła Stukonisowa. Weszła do pokoju i zaraz zajęczała:
- I po co to światło palić, kiedy prawie nikogo nie ma w domu. Modlić się można i po ciemku.
Zawiesiła palto w szafie, pokręciła się tu i ówdzie, wreszcie usiadła na kanapie i bezradnie złożyła ręce na podołek. Przechyliła głowę i zmęczonym wzrokiem patrzała na klęczącą chłopkę. W pewnej chwili szepnęła żałośnie:
- Niedziela i już po święcie, a jutro znów urabiaj sobie ręce. - Potem kiwała głową zapatrzona w głąb pokoju.
Lucjan
żarliwie, z głową opuszczoną na piersi. Znów było cicho, czasem trzasnął jakiś mebel. Czas wlókł się opieszale, przygnębiająco. Zazgrzytał klucz w zamku. Wróciła Stukonisowa. Weszła do pokoju i zaraz zajęczała:<br>- I po co to światło palić, kiedy prawie nikogo nie ma w domu. Modlić się można i po ciemku.<br>Zawiesiła palto w szafie, pokręciła się tu i ówdzie, wreszcie usiadła na kanapie i bezradnie złożyła ręce na podołek. Przechyliła głowę i zmęczonym wzrokiem patrzała na klęczącą chłopkę. W pewnej chwili szepnęła żałośnie:<br>- Niedziela i już po święcie, a jutro znów urabiaj sobie ręce. &lt;page nr=268&gt; - Potem kiwała głową zapatrzona w głąb pokoju.<br>Lucjan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego