Tylko ten brał naprawdę, kto<br>ziemię brał. Cóż więc mogły książki znaczyć wobec ziemi? Książek nawet<br>nie miał kto brać prócz mnie, który się jeden taki znalazłem, chociaż<br>co się wstydu przez to najadłem, to sam najlepiej wiem. Kiwali ludzie<br>nade mną, użalali się, co życzliwsi przyganiali:<br> - Czas ziemię brać, panie nauczycielu, nie książki.<br> Tym bardziej mi wstyd było, bo zdawałem sobie sprawę, że się nie nade<br>mną ludzie litują, lecz nad moją śmiesznością, jedni szczerze, inni dla<br>wesołości, ale wszyscy razem, że taki śmieszny jestem, i nawet nie<br>dlatego, że mi nie pasowało z workiem na plecach pełnym książek, tylko<br>że