pod zimną betonową ścianą. Przykucnął za rządkiem jakichś rozpląsanych małolatów i schował twarz w dłoniach, ukryty, znów kołysany karaibskim przybojem psalmu, który w tym brzmieniu słyszał pierwszy raz.<br><br>(<gap>)<br><br>Nowy chorał. Odjął ręce od oczu, dopiero kiedy ktoś położył mu rękę na ramieniu. Dłoń miała znajomy zapach. Tanie perfumy, wilgotny seks, papierosowa gorycz. Objął palcami smukłe palce Lidki i na próbę pocałował jeden z nich delikatnie, a potem przeniósł język w spojenie między palcem wskazującym i środkowym. Przynajmniej to jedno, ten słony dotyk, było dzisiaj pewne. Czuł, że potrafi wyprowadzić dziewczynę, która przy nim stała, z powrotem na powietrze. Zabrać ją gdzieś