wór. Postawił go z wysiłkiem na ziemi, przez chwilę nie mógł złapać tchu, wreszcie odwinął brzegi worka i ochrypłym, niskim głosem wykrztusił:<br><br>- Śli-wy!<br><br>Czekał parę minut, otarł pot z czoła, a gdy nikt się nie zgłaszał, zawołał znowu:<br><br>- Śli-wy!<br><br>Wówczas w jednym z okien ukazała się głowa w papilotach i rozległ się piskliwy, histeryczny niemal krzyk:<br><br>- Bronisławie! Bronisławie! Przecież mówiłam, żeby tu Żydów nie wpuszczać! Bronisławie!<br><br>Ze stróżówki wybiegł Bronisław i zaczął popychać Żyda przygadując:<br><br>- Słyszysz, co ci się mówi? Wynocha stąd!<br><br>Handlarz powiódł jeszcze wzrokiem po oknach w nadziei, że znajdzie się jakiś amator śliwek, zarzucił wór na