Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
jak w lecie. Nie pamiętam równie pięknej jesieni. Szliśmy przytuleni do siebie jak para kochanków. Szybko zapomniałem o wczorajszych przykrościach. W kawiarni Europejskiej usiedliśmy na tarasie, rozmawiając beztrosko o sprawach nieważnych i błahych, jak niegdyś nad Renem. Czułem, jak przychodzi odprężenie i daje ukojenie moim skołatanym nerwom.
Popijałem kawę, słuchałem paplaniny Kiry i rozglądałem się po sali. W pewnej chwili zobaczyłem coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Krew uderzyła mi do głowy, na moment serce przestało mi bić. Złapałem Kirę kurczowo za rękę i z trudem wydobywając z siebie głos, wyszeptałem:
- Patrz... Tam... Widzisz?...
Po przeciwnej stronie, na wprost nas siedziała
jak w lecie. Nie pamiętam równie pięknej jesieni. Szliśmy przytuleni do siebie jak para kochanków. Szybko zapomniałem o wczorajszych przykrościach. W kawiarni Europejskiej usiedliśmy na tarasie, rozmawiając beztrosko o sprawach nieważnych i błahych, jak niegdyś nad Renem. Czułem, jak przychodzi odprężenie i daje ukojenie moim skołatanym nerwom.<br>Popijałem kawę, słuchałem paplaniny Kiry i rozglądałem się po sali. W pewnej chwili zobaczyłem coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Krew uderzyła mi do głowy, na moment serce przestało mi bić. Złapałem Kirę kurczowo za rękę i z trudem wydobywając z siebie głos, wyszeptałem:<br>- Patrz... Tam... Widzisz?...<br>Po przeciwnej stronie, na wprost nas siedziała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego