pieniądze, a ponadto pozostawała świadomość, że robi się coś lepszego niż to, co nazywano socjalistyczną wersją kultury masowej. Kultura studencka trwała w PRL-u paradoksalnie: z jednej strony transmitowała zachodnie mody popularne, z drugiej afiszowała się swoją elitarnością, bo w końcu była kulturą środowiskową.<br><br>Dziś mamy w Polsce kulturę masową <foreign>par excellence</> i ona właśnie tworzy istotny kontekst dla studenckich klubów, festiwali, przeglądów piosenkarskich czy kabaretowych. Zmieniła się skóra świata, zmieniła się boleśnie, bo w grę weszły surowe reguły rynku. Kluby zarabiają na dyskotekach i wyszynku, ambitniejsza oferta marginalizuje się coraz bardziej. Szef warszawskiego Remontu Dariusz Czapla mówi mi, jak bardzo