niedawno nowy, dobrze wyposażony szpital. Tam stwierdzono przebite połamanymi żebrami płuca, uszkodzenie kręgosłupa, silny wstrząs mózgu. O naderwanym palcu prawej ręki, wiszącym na skórce, nie ma co wspominać, drobny szczegół, szyli cztery razy, i w końcu przyszyli. Słowem, ogólna ruina. Marne szanse na powrót do normalnego życia.<br> Ta tragedia, co paradoksalne, przywróciła ją życiu. Po pożarze, śmierci męża, nie chciało się jej żyć; atrofia woli, pustka, poczucie bezsensu, zawodowe czynności wykonywane automatycznie, prawie bez udziału świadomości. A w węgierskim szpitalu, leżąc bez ruchu, odzyskując co chwilę świadomość i co chwilę ją tracąc, doświadczyła czegoś nieprawdopodobnego. Człowiek naprawdę zagrożony czepia się życia