wyglądał przez okno i żartował, że most na Łowati na pewno załamie się pod nami. Na drugiej platformie, obok woźnicy, siedziała Krysia i Żenia strojąc do mnie miny i robiąc na palcach "zyg-zyg", Wiał chłodny przejmujący wiatr, a na niebie wisiały chmury ciężkie jak skrzynie z książkami. Platformy wracały parokrotnie; wreszcie pod koniec dnia przy pomocy pana Łyczewskiego, Jegora, subiekta Saszki i dwóch woźniców mieszkanie zostało jako tako urządmne. Matka z Teklą zabrały się teraz do wypakowywania koszów z pościelą i bielizną, a ojciec do ustawiania książek na półkach. Krysia pomagała ojcu, a ja, ziewając od ucha do ucha, czekałem