Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
schwytać, a druciane okulary zjeżdżały nisko z nosa i w oczach gromadziły się czyste, lekkie łzy.
- Nie chcę-mówił i patrzył obojętnie na spłukane deszczem lustro z pierwszego piętra wiszące wśród ruin. - Chodź, Dawidek, spodnie ci za to uszyję. Ładne, cajgowe.
- Na szelki czy na pasek? Na pasek, Jankiel, na pasek! - Niech będzie, grzeczny chłopczyku, a poczytasz troszkę list mojej Eli? Ostami raz proszę. - Jankiel sztywno sięgał po jego twarz zgrubiałymi rękami o pokłutych, czarnych palcach.
- Już nie chcę - mówił. - Nie, nie - i uciekał pod stajnię Mordchaja, a stamtąd na przełaj gruzami biegł na Waliców do kuchni gminnej, mijając legowiska wysiedleńców
schwytać, a druciane okulary zjeżdżały nisko z nosa i w oczach gromadziły się czyste, lekkie łzy.<br>- Nie chcę-mówił i patrzył obojętnie na spłukane deszczem lustro z pierwszego piętra wiszące wśród ruin. - Chodź, Dawidek, spodnie ci za to uszyję. Ładne, cajgowe.<br>- Na szelki czy na pasek? Na pasek, Jankiel, na pasek! - Niech będzie, grzeczny chłopczyku, a poczytasz troszkę list mojej Eli? Ostami raz proszę. - Jankiel sztywno sięgał po jego twarz zgrubiałymi rękami o pokłutych, czarnych palcach.<br>- Już nie chcę - mówił. - Nie, nie - i uciekał pod stajnię Mordchaja, a stamtąd na przełaj gruzami biegł na Waliców do kuchni gminnej, mijając legowiska wysiedleńców
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego