mało się odzywał, zjadał co mu podsunęła matka, po czym starał się tylko zorganizować partię w karty. Po kilku dniach, pan Buczkowski przychodził codziennie od rana i potem po obiedzie, jeżeli go zabrakło, ojciec grał z samym Angusem i tzw. dziadkiem, a jeżeli to też było niemożliwe, to sam układał pasjanse. Praktycznie nie wypuszczał kart z ręki od rana do wieczora. Matka też nie mogła nic poradzić, natomiast Angus, w silnym poczuciu współczucia i jedności, starał się jak mógł żeby być na podorędziu i grał chociaż zdecydowanie przestał lubić to, co dotąd uwielbiał.<br>Wiadomości o sytuacji wojennej ograniczały się do wzmianek