Czy ty się czasem, Hubercie, nie urodziłeś na pastora albo księdza? Takie śliczne kazania niedzielne mówiłbyś do wzruszonych tłumów - ironicznie rzekła Marylka. <br>- O radości! - wykrzyknął Hubert, powiewając chustką od nosa. - Jakiż snop światła rzucasz na moją przyszłość, Marylko. Nigdy, przenigdy sam nie wpadłbym na tę myśl! Naturalnie, jestem stworzony na pastora. Czy zgadzacie się, abym wam zaraz na poczekaniu dał próbkę mego krasomówstwa i zdolności kaznodziejskich? <br>- Pod warunkiem, że to nie będzie nudne - zastrzegła się Gabi. <br>- Pod warunkiem, że jak się zirytujemy, to oblejemy cię sokiem wiśniowym - zagroziła Marylka. <br>- Zgadzam się - Hubert poprawił się na komodzie. - Zacznę od przypowieści, zawsze zaczynać