w "Życiu Literackim", nie było już szans. Barbara Witek-Swinarska opisała swoje spotkanie z pisarzem w jednej z berlińskich kawiarni, przedstawiając go jako zadufanego megalomana i złego Polaka, którego nie wzrusza los ojczyzny. Spotkanie zakończyło się awanturą, której przyczyny autorka, z pewnością bardzo dobra Polka z PRL, tłumaczyła posługując się patosem: "Bo jak ktoś raz widział <orig>wierzbiska</> rosochate przy drogach gliniastych, <orig>bajorzastych</>, komu raz tylko koło nozdrzy pieczone zapachniały grule, kto raz słyszał ogarów granie, a <orig>szarabanem</> skroś grobli przejeżdżał i na Anioł Pański głowę odkrywał krzyżem się kreśląc, to się już przed tym nie opędzi". A Gombrowicz się opędził, toteż