osobą Franciszka ustąpiły miejsca, już spokojniejszym w tonie, wynurzeniom.<br><br>Natomiast egzaltowane, podobłoczne słowa zaczęły się tłoczyć na papier i na usta - o dziwo! - Marii Konopnickiej stojącej na ogół dość twardo na ziemi. I co dziwne, gdy wyznania Elizy, podobne w tonie, nie śmieszą, a często nawet poruszają, to te pełne patosu wykrzyknikowe zdania mogą wywołać kpinę: "Ja kocham Ciebie - woła w listach do Orzeszkowej. - Miłuję! Hołd Ci składam! Moja cała dusza kłania się Tobie aż do czystych, krynicznych głębin i cały umysł aż do palących się żywym ogniem - szczytów"...<br><br>Trudno pojąć, że pisała je ta sama ręka przeszło pięćdziesięcioletniej kobiety, w