patrzył, jak wybieram<br>piasek z dołka. Nagle jakby dając upust rozpierającej go radości,<br>skłonił głęboko główkę i zaglądając w moje pochylone oczy, zasapanym<br>jeszcze od noszenia wody głosikiem tchnął:<br> - Tatuś.<br> I to tę właśnie chwilę ktoś utrwalił, stojąc, jak można się domyśleć<br>z fotografii, w bliskiej od nas odległości i patrząc na nas z góry, tak<br>że ani rąbek morza się na niej już nie zmieścił, ani nikt w tle. I któż<br>to mógł być, bo nikogo takiego pamięć moja nie zachowała? Czyżby ojciec<br>któregoś z tych Jacusiów, Ireczków, z którymi Paweł się bawił? I<br>zapewne też chodziło mu przede wszystkim